Okres przedświąteczny sprzyja radości, rozgrzewa serca, czasem także uwydatnia skrywane w codzienności cienie…
Może, jak moja wczorajsza klientka, tłumisz emocje, zwłaszcza teraz, gdy zbliżają się święta? (wpis, choć ogólny, jest za jej zgodą)
Siedząc w zgarbionej pozycji piękna kobieta, o poszarzałej cerze, opowiedziała mi o swoim podejściu do Świąt. Dla niej zawsze, już od dzieciństwa były one pełne presji. Wszystkie detale musiały być dopracowane i dopięte na tzw. ostani guzik. Symetrycznie i bogato ubrana choinka, idealnie nakryty stół, wypolerowane sztućce i ten „przyklejony” na ustach uśmiech, choć w środku czuła pustkę i rozdrażnienie.
-Jestem bardzo zmęczona. Zachowuję się jak moja matka, którą nigdy nie chciałam się stać. Jestem nerwowa i sfrustrowana. Chciałabym, żeby ktoś w końcu zapytał mnie, czego ja potrzebuję…
Jej ciało już nie pytało. Jej ciało oznajmiało, że coś jest ponad jej siły, że czas się zatrzymać. Brak energii, ucisk w brzuchu i duszność. Ostanie wyniki badań tarczycy, też nie były pomyślne.
Jej ciało zaczęło wołać o uwagę. O to, by w końcu pozwoliła sobie wyrazić to, co czuje.
A co czuła?
Wszechogarniające zmęczenie, smutek, tęsknotę za spokojem i wsparciem, za odciążeniem z nawału obowiązków.
Emocje są energią. Jeśli nie pozwolisz im płynąć, kumulują się. Tworzą zastój, blokady w ciele. Za długo przetrzymywane „gniją” w nas, siejąc spustoszenie, które w efekcie prowadzi do zmiany. Zmiany nawyków, stylu życia, nowego podejścia do wielu spraw, umiejętności poproszenia o wsparcie. Często widzę że dzięki chorobie, dochodzi do uzdrowienia na wielu poziomach. Taka przewrotność.
Jeśli „chowasz” w sobie smutek, gniew czy tęsknotę, one nie znikają. Zaczynają wybrzmiewać w ciele jak zdarta raz po raz płyta, która jednak zamiast muzyki, zaczyna wygrywać zgrzyty i trzaski. Opowiadając o trudnościach, napięciu, bezsenności.
Święta to piękny czas, ale również często moment nadmiernej pracy, przywołujący wspomnienia i powiązane z nimi emocje, na które nie zawsze jesteśmy gotowi.
Bądź dla siebie dobra, zawsze, ale ze szczególnym przypomnieniem wtedy, kiedy tego dobra najbardziej potrzebujesz.
Odpuść, rozdziel domowe obowiązki.
Nie musisz nosić maski, by dogadzać innym swoim kosztem. Twoje zdrowie, Twoje ciało i Twoja dusza czekają na Twoją autentyczność.
Czy wiesz co to znaczy, żyć autentycznie?
Pamiętam jak kilka lat temu, będąc zajętą, pracując do samych Świąt, miałam bardzo mało czasu na przygotowanie potraw, które wymagają dużego nakładu pracy. Głowa zaczynała mnie boleć na samą myśl, jak ja to wszystko ogarnę. Zamówiliśmy wtedy praktycznie wszystko. Upiekliśmy tylko, albo aż ciasteczka. I do dzisiaj uważam to za najlepszą decyzję na tamten moment. Było radośnie, miałam ochotę i czas na gry, zabawy z dziećmi i spokój w sercu. Mawiają „Szczęśliwa żona, szczęśliwe życie.” Coś w tym jest, nasz nastrój i samopoczucie udziela się innym. Tak jak innych nam.
W tym roku mamy aż cztery pary rąk do pomocy. Zamierzam użyć wszystkie. Będziemy lepić pierogi, taki jest plan, ale i on może ulec zmianie. I mam na to zgodę w sobie.
Proszę zapytaj się siebie w te Święta:
Czego naprawdę potrzebuję?
Co jest dla mnie ważne?
Wierzę, że nie mycie okien
Podaruj sobie chwilę spokoju, czas na refleksję, przestrzeń na emocje. W ten sposób zadbasz o siebie, okażesz sobie miłość i troskę, które są podstawą zdrowia i harmonii.
W te Święta pamiętaj też o sobie droga kobieto, mamo, siostro, przyjaciółko, by być nie tylko dla innych, ale też dla siebie. Dobro, które dajesz sobie, rozmnaża się, tworząc prawdziwą magię. Nie tylko w Święta.
Jakie są Twoje plany w te Święta?
Gotujesz?
Pieczesz?
Masz pomocników?
Czy zamawiasz jedzenie?
Z miłością i wdzięcznością,
Renia